niedziela, 25 marca 2018

PROLOG

Noc była piękna.
Światła gwiazd oraz obu księżyców świeciły intensywnym blaskiem na bezchmurnym, nocnym niebie oświetlając, jakże piękny plener.
Bezkresną dolinę porośniętą wysokimi drzewami, które rosły niemalże jedno obok drugiego. Kiedy były one poruszane przez wiatr to z lotu ptaka, można było odnieść wrażenie, że nie patrzy się na las, a na wodę o barwie letnich liści.
Całą okolicę otaczały wysokie góry na szczytach, które pokryte były białym śniegiem. Były to miejsca, gdzie panowała wieczna zima. U ich stup było wiele rzek i strumieniu, w których woda płynęła spokojnym nurtem.
Panowała tu obfitość nie tylko w różnorodne rośliny, ale też i zwierząt. Zarówno tych, na które się poluje, jak i tych groźniejszych jak choćby wilki. Zdarzało się również że w niektórych zakątkach można było napotkać na potwory takie jak archegryfy.
I pomimo takiej różnorodności fauny, to wydawało się, że każde mieszkające tu stworzenie żyły na swój sposób w spokoju.
Jednak tego wieczoru, każda istota wyczuwała przenikliwe zimno, które ogarnęło całą dolinę. Owo zimno spowodowane było nie nadchodzącą zimą, a unoszącą wonią, przez którą zwierzęta stawały się nerwowe, a potwór bardziej pobudzone.
W powietrzu unosił się woń przelanej krwi i śmierci, która dochodził z samego serca doliny. I to właśnie w tym miejscu odbywał się wielki dramat, którego ofiarami padli zamieszkujący to miejsce ludzie.
Rozpołowione ciała strażników leżały pod otwartą, drewnianą bramą, za która obecnie rozgrywało się prawdziwe piekło.
Pewien mały, przerażony sześciu letni chłopiec o czarnych jak noc włosach, siedział skulony w koncie płacząc i zasłaniał sobie uszy próbując powstrzymać napływające odgłosy walki i krzyków ludzi, błagając w duch aby ten koszmar się skończył.
Drzwi nagle się otworzyły, a w ich tle ukazała się młoda kobieta, ubrana w strój służącej.
    – Paniczu jesteś tutaj? – zawołała.
Chłopiec od razu rozpoznał głos kobiety, podbiegł do niej i kurczowo złapał za jej nogi. Ona z troską patrząc na niego powiedziała, że muszą uciekać na co chłopiec kiwną tylko głową na znak, że rozumie i poszedł z nią trzymany mocno za rączkę.
Biegnąc przed siebie drewnianym korytarzem co jakiś czas dobiegające do nich zewnątrz odgłosy wybuchów oraz ludzi, którym zadawano wielki i nie do opisania ból.
Nagle korytarz pokryty został ogniem odgradzając im drogę ucieczki. Z jego objęć wyłoniła się postać wysokiego mężczyzny całkowicie ubranego na czarno, a jedynymi co go wyróżniało były jego oczy lub raczej oko o kolorze granitu, gdyż drugie znajdowało się pod skórzaną opaską. Jego wzrok skierowany był na młodą kobietę, ale zatrzymał go na chłopcu, który próbował się ukryć za swoją opiekunką.
      – Oddaj chłopaka, a nic ci się nie stanie – powiedział niskim, a zarazem zimnym jak metal głosem.
Ona spojrzała na niego ze stanowczym i spokojnym wzrokiem ustawiając się pozycji do ataku
     – Nigdy – odpowiedziała bez strachu czy jakiegokolwiek zwątpienia.
Mężczyzna już miał zrobić pierwszy krok w ich kierunku, kiedy jakaś nieznana siła spowodowała eksplozję, która spowodowała zawaleniem się części pomieszczenia na napastnika. W powstałej dziurze ukazała się postać młodego mężczyzny którego włosy i oczy miały odcień żywego ognia, ubranego w zbroję strażnika.
     - Nic wam nie jest? – zapytał
Przecząco pokręcili głowami
      – Chodźcie ze mną, musimy stąd uciekać – powiedział, a dziewczyna i chłopiec poszli za nim starając nie zwracać uwagi na mijające martwe ciała wojowników.
Znaleźli się tuż przy otwartej bramie, gdzie czekała para białych koni. Czerwono włosy dosiadł jednego, a chłopiec i jego opiekunka drugiego i razem wyruszyli przez ciemny las zostawiając za sobą miejsce, które do tej pory było ich domem, a teraz przypominało jedynie
miejsce rodem z piekła.


Słońce znajdowało się coraz wyżej na niebie wskazując, że dochodzi południe jednak jego jasne promienie nie dawały już tyle ciepła z powodu kończącej się jesieni, której to towarzyszyły coraz to zimniejsze wiatry, to jednak nie przeszkadzało trójce uciekinierów, którzy po cało nocnej podróży kierowali się do najbliższej wsi, która znajdowała się właśnie w zasięgu ich wzroku.
Młoda kobieta spojrzała pytająco na towarzyszącego jej mężczyznę – i co teraz zrobimy? – zapytała
– Musimy jechać dalej, na pewno już się zorientowali, że chłopaka nie ma więc na pewno wysłali za nami pogoń. Będziemy musieli ich jakoś zgubić.
– Ale dla panicza to zbyt wyczerpująca podróż, aby mógł jechać z nami – odpowiedziała patrząc w tulonego w nią chłopczyka.
– Dlatego ukryjemy go u moje przyjaciela, który prowadzi we wsi karczmę.
– Można mu ufać? – spytała
– Ufam mu bezgranicznie – odpowiedział bez chwili wahania.
Kiedy przejeżdżali przez wieś nikt szczególnie nie zwracał na nich uwagi, dzięki czemu bez przeszkód znaleźli się przed karczmą, przy wejściu której siedział starszy mężczyzna, który popalał w spokoju długą fajkę. Kiedy spojrzał na czerwonowłosego na jego twarzy od razu zagościł szczery uśmiech.
– Dawno cię nie widziałem mały zawadiako – powiedział staruszek.
– A ty jak zwykle palisz tą paskudną krasnoludzką fajkę – opowiedział złośliwie.
Przyjacielsko się uściskali, a gdy na siebie spojrzeli od razu było widać, że darzą się wielkim szacunkiem.
– Widzę, że w końcu posłuchałeś mojej rady i się ożeniłeś. – powiedział, gdy jego wzrok zatrzymał się na młodej kobiecie.
Od razu na jej policzkach pojawiły się czerwone wypieki i o dziwo na twarzy młodego mężczyzny również pojawiły się czerwone ślady, które przybrały kolor jego włosów.
– Nn…nic z tych rzeczy – odpowiedział, jednocześnie drapiąc się za tył głowy, a staruszek wybuch głośnym śmiechem. Jednak mina mężczyzny od razu przybrała poważy wyraz – możemy porozmawiać? – zapytał.
Starzec widząc to od razu zaprosił ich do środka.
Wewnątrz nikogo nie było ze wglądu na to, że wszyscy mieszkańcy zajęci byli pracą w polu lub na swoich farmach, aby dopatrzeć ostatnich przygotowań do nadchodzącej zimy. Usiedli przy pierwszym wolnym stole.
– Mira przynieś nam coś do picia – krzykną staruszek do młodej dziewczyny, która po chwili przyniosła trzy kufle miodu. Patrząc podejrzanie na przybyłych wróciła za ladę.
 – Więc co was do mnie sprowadza? – spytał wprost wypijając łyk napoju.
Młody mężczyzna opowiedział co się stało w siedzibie klanu, oraz jaki mają teraz plan, a twarz starca przybrała ponury wyraz.
– Rozumiem to całkiem sensowny plan, pytanie tylko co z chłopcem?
– Dla niego to będzie zbyt wyczerpująca podróż, dlatego chciałbym cię prosić byś się nim zaopiekował dopóki nie wrócimy, aż do wiosny –
Strzec spojrzał na małego chłopca, który z ciekawości rozglądał się po wnętrzu budynku.
– Zdajecie sobie sprawę, że nim dotrzecie na miejsce mogą was złapać?
– Tak, ale lepszego planu nie mamy – opowiedział.
Staruszek siedział i zastanawiał się co chwila popalając fajkę.
– Dobra zgadzam się ale pod jednym warunkiem – powiedział – jeżeli nie uda wam się wrócić to wychowam go po swojemu, a wszystko mu wyjaśnię w odpowiednim według mnie czasie. O ile taki w ogóle uznam za stosowny –
Obydwoje kiwnęli tylko głowami na znak, że się zgadzają.
Dziękując mu zaczęli zbierać się do wyjścia, wiedzieli że muszą jak najszybciej wyruszyć, aby pościg ich nie dogonił.
Kobieta kucnęła naprzeciw chłopca, było to dla niej trudne, ale nie miała wyboru.
– Paniczu, na jakiś czas będziemy musieli się rozstać, ale obiecuje że na wiosnę wrócę po ciebie
Chłopiec pokiwał tylko głową, nie wiele rozumiejąc poczuł że zaczyna wzbierać w nim smutek, jakby zaraz  miało się stać coś złego. Patrzył na odchodzącą kobietę, która serdecznie się do niego uśmiechała. Kiedy zniknęła chłopiec zrozumiał co zamierza i wybiegł, aby ją powstrzymać, ale jedynie co zobaczył to oddalające się na koniach postacie, które nawet nie spojrzały za siebie. Chłopiec stał tak, a z jego oczu zaczęły napływać słone łzy, które nie chciały przestać płynąć. Starzec objął chłopaka ramieniem i zaprowadził go z powrotem do karczmy, a on ze spuszczona głową poszedł za nim bez jakiegokolwiek protestu.

Kiedy wchodził wiatr powiał jego długim rękawem ukazując na moment rękę na której znajdował się znak, który zadecyduje o jego dalszym losie.

***************************************************************

Witam wszystkich tak jak obiecałem zaczynam ponownie publikować swoje opowiadanie o przygodach Ariego. Informuje też, że po ponownym przeczytaniu wszystkich stworzonych prze ze mnie rozdziałów postanowiłem też trochę zmienić tą historię by bardziej zaciekawić was drogich odwiedzających. Dlatego postanawiam publikować co tydzień po jednym rozdziale. Nie będzie to zawsze tego samego dnia, ale pewne będzie, że nowa notka pojawi się w każdym tygodniu.
Zapraszam do czytania.
Pozdrawiam Kuraj.