niedziela, 12 sierpnia 2018

Rozdział 4


Kiedy późną nocą w końcu wrócili do sierocińca przed drzwiami czekał na nich Flythec. Arii od razu zrozumiał, że dyrektor został już poinformowany o ich zniknięciu. Kiedy stanęli przed starszym mężczyzną, który zażądał wyjaśnień jego twarz nie wyrażała jakichkolwiek uczuć. Jednak wraz z dalszym opowiadaniem zdarzeń z minionego wieczoru, twarz dyrektora nabierała, co raz to groźniejszego wyrazu jak i koloru. Kiedy Arii skończył dyrektor uderzał, co raz pięścią o biurko i krzycząc tak, że mógłby bez problemu obudzić zmarłych.
– Czy Wyście do reszty poszaleli? Czy w ogóle zdajecie sobie sprawę, w jakim byliście niebezpieczeństwie? Jednej zachciewa się nocnych wędrówek po lesie, a drugiemu walk z pumami. Naprawdę jak mi WszechOjciec świadkiem ja któregoś dnia oszaleje przez waszą dwójkę –
Obydwoje stali i słuchali dyrektora Breeba. Marii ze spuszczoną głową i poczuciem winy, natomiast Arii patrzył prosto na niego cierpliwie czekając, aż mężczyzna skończy.
– Nie myślcie sobie nawet, że ten wybryk ujdzie wam na sucho – mówił już spokojnie – Do odwołania będziecie wykonywać wszystkie prace, jakie zostaną wam zlecone. A biorąc pod uwagę obecną sytuację pana Avariego do reszty wychowanków to osobiście dopilnuje, żeby nikt wam nie przeszkadzał –
Arii nie ukrywał swojego nie zadowolenia. Nie przepadał za pracami, jakie były mu wyznaczane, bo uważał je za kompletną stratę czasu. Jednak wiedział, że jeśli ich nie wykona to kara jego i Marii może być jeszcze cięższa. Chcąc tego czy też nie musiał się na to zgodzić. Ale wizja ciągłej pracy od rana do wieczora, aż do dnia wyjazdu wcale mu się nie uśmiechała. Nagle chłopak zdał sobie sprawę z pewnej nie wiedzy.
– Przepraszam panie dyrektorze – zwrócił się do mężczyzny – ale kiedy mam wyruszyć do nowej szkoły? –
Mężczyzna sprawiał przez chwilę wrażenie jakby nie wiedział, o czym mówi.
– A tak waszym… to jest o twoim wyjeździe poinformuje cię dwa dni wcześniej, a teraz uciekajcie mi stad, bo od jutra czekają was pracowite dni – powiedział na pożegnanie.
Obydwoje opuścili gabinet dyrektora. Wspólnie przemieszczali korytarze nie odzywając się do siebie. Dziewczyna wyglądała na załamaną, a on rozmyślał, co mógł dla nich wymyślić dyrektor i mieć nadzieję, że nie będą to jakieś uciążliwe zajęcia. Każde ruszyło w swoim kierunku by wyspać się przed nadchodzącymi dniami.

Sierpniowa pogoda była nieco bardziej znośna w porównaniu do lipcowej, chociaż też potrafiła dać się we znaki, o czym przekonał się Arii. Minął prawie miesiąc i niejednokrotnie zdążył on już w myślach wykląć dyrektora i prace, jakie im przydzielał. Na początku wykonywali prace na terenie sierocińca. Jednak szybko ich przy brakło, więc dyrektor wykorzystując fakt, iż powoli zaczynał się czas zbiorów to wysyłał ich do pobliskich farm i sadów by pomogli pracującym tam ludziom.
Ustawiał właśnie którąś z kolei skrzynię na wozie czując na karku promienie słońca, które bezlitośnie go paliło. Marii miała to szczęście, że pomagała często przy typowo kobiecych pracach jak gotowanie czy pranie, które odbywały się w cieniu budynku. Tak mijały im dni, a z każdym kolejnym Arii nie mógł się doczekać swojego wyjazdu. Właśnie szykowali się do opuszczenia farmy.
– Dzięki za pomoc dzieciaki i przekażcie staremu Breebowi moje podziękowania – krzyczał mężczyzna w średnim wieku, który siedział na dachu stodoły i naprawiał metalowy wiatrowskaz.
Brązowowłosa pomimo zmęczenia energicznie mu pomachała i cały czas się uśmiechała. Arii nie raz się zastanawiał skąd ona miała tyle energii.
Na zewnątrz wyszła właśnie żona mężczyzny.
– Wiliamie, choć tu szybko. Masz gościa – wołała.
Farmer nie był zadowolony, że musi przerywać pracę. Kiedy wstał powiał silniejszy podmuch wiatru, który sprawił, że wiatrowskaz obrócił się i uderzył go w plecy. Mężczyzna niespodziewanym uderzeniem zrobił krok do przodu i potknął się o leżące narzędzia. To wystarczyło, by stracił równowagę i spaść z dachu piętnastometrowej stodoły.
– WILIMIE – krzyknęła przerażona kobieta.
Arii i Marii słysząc jej krzyk odwrócili się. Dziewczyna z przerażenia zasłoniła sobie usta rękoma. Natomiast Arii stał jak posąg i zaczął oglądać tą scenę jakby w zwolnionym tempie. Wyraźnie widział przerażone twarze kobiety, swojej przyjaciółki i mężczyzny. Wiedział, że upadek z takiej wysokości zabije go.
Targały nim dziwne odczucia. Niewiedzą, czemu chciał zrobić coś, co mogłoby uratować farmera. Choć wiedział, że to niemożliwe to i tak chciał zrobić cokolwiek by zapobiec nieszczęściu.
Nieważne jak.
Niespodziewanie czas powrócił do normalnego biegu.
– STOP – krzyknął Arii wyciągając przed siebie ręce.
Kobieta i Marii zasłoniły sobie oczy nie chcąc oglądać tej tragedii. Jednak nie było słychać jak mężczyzna upada na ziemię. Żona farmera i Marii powoli otworzyły oczy, które momentalnie rozszerzyły się do granic możliwości. Patrzyły na mężczyznę, który dosłownie unosił się parę centymetrów nad sienią głową w dół i na twarzy, którego wciąż malowało się przerażenie. Brązowowłosa spojrzała na swojego przyjaciela i od razu zrozumiała, co się dzieje. Arii stał nieruchomo z wyciągniętymi przed siebie rękoma i cały czas ze skupieniem patrzył na farmera.
– Elizo, co się dzie… – niespodziewanie z domu wyszedł starszy mężczyzna, który zaniemówił, gdy zobaczył, co się dzieje.
W tym momencie farmer przestał się unosić i spadł na plecy. Zrozpaczona żona od razu podbiegła, by sprawdzić, co z mężem, a w jej ślad poszedł drugi mężczyzna. Jednak farmerowi nic się nie stało. Z pomocą żony powoli stanął na nogi.
– Wiliamie nic ci nie jest? – zapytała kobieta roztrzęsionym głosem.
– Chyba nie, ale… nie rozumiem, co się właściwie stało? Czułem jak spadam, gdy nagle… nie potrafię tego opisać – mówił powoli wciąż będąc w szoku.
– To był cud. To WszechOjciec cię ocalił – mówiła kobieta płacząc ze szczęścia – A to wszystko dzięki tobie kapłanie, bo akurat nas odwiedziłeś –
Jednak wyraz twarz starszego mężczyzny ubranego w długą, zużytą szatę ze znakiem ośmioramiennej gwiazdy z okiem w środku na piersi niepodzielana jej szczęścia.
– Radziłbym ci nie wyciągać pochopnych wniosków Elizo – powiedział patrząc w stronę czarnowłosego chłopaka, do którego podszedł.
Arii będąc teraz na kolanach z trudem mógł złapać oddech. Pot lał się po nim, w piersi czół przeszywający ból, a zmęczenie było tak duże, że tylko sile woli nie stracił przytomności.
Starszy mężczyzna zatrzymał się przed nim i z gniewem w oczach przyglądał nu się.
– Mów chłopcze jak to zrobiłeś – rozkazał.
Arii nic nie odpowiedział tylko spojrzał na niego półprzytomnym wzrokiem.
– Doskonale wiem, że to twoja sprawka. Natychmiast mów jak to zrobiłeś –
W tym momencie kobieta wraz mężem podeszli do nich.
– Ależ drogi kapłanie, co pan mówi? Przecież to dzięki WszechOjcu mój mąż przeżył. A to są tylko zwykłe dzieci – powiedziała spokojnie kobieta.
– Użyłeś magii prawda? – krzyknął kapłan ignorując kobietę.
W tym momencie atmosfera wokół wszystkich zrobiła się nerwowa. Twarze farmera i jego żony z niedowierzaniem patrzyły na Ariego. Czarnowłosy jednak dalej nie odpowiadał.
– Twoje milczenie mówi sama za siebie heretyku. Jakim prawem odprawiasz tu te swoje plugawe praktyki i niepokoisz tę rodzinę? –
W tym momencie zainterweniowała wkurzona Marii popychając kapłana i zmuszając go do cofnięcie się o kilka kroków w tył.
– Czego pan od niego chce? Przecież Arii nie zrobił nic złego – krzyczała Marii.
– Ty głupia dziewczyno nie widziałaś, co on uczynił? Posłużył się tą przeklętą i plugawą magią –
– Skoro tak to powinien pan mu podziękować. Gdyby nie on to ten mężczyzna by zginął –
– Tego nie wiesz dziecko. Wszystko dzieje się zgodnie z wolą WszechOjca, a on odważył się w nią wtrącić. A ta rodzina już i tak dostatecznie została skrzywdzona przez te bluźniercze praktyki –
– Ty cholerny klecho już ja ci… – nagle przerwała Marii.
Powodem był Arii, który położył rękę na jej ramieniu samemu ledwie stojąc na nogach.
– Marii… chodźmy już – powiedział słabym głosem.
Brązowowłosa jeszcze przez chwilę piorunowała wzrokiem kapłana, ale ostatecznie pomogła przyjacielowi i razem powoli opuścili farmę.

Kiedy Arii i Marii wracali do sierocińca na horyzoncie słońce chyliło się ku zachodowi. W takcie drogi czarnowłosy odzyskał nieco sił, dzięki czemu mógł on iść już o własnych siłach.
– Aaa… nie wytrzymam, ale mnie to wkurza – krzyknęła zirytowana Marii.
– Ciągle myślisz o kapłanie? – zapytał Arii.
– A żebyś wiedział. Co za nadęty bufon, naskoczył na ciebie tylko, dlatego, że uratowałeś tego faceta –
– Daj spokój przecież wiesz, że kościół potępia wszystko, co na związek z magią –
Arii, co prawda nie miał za bardzo o tym pojęcia, bo jego wiedza ograniczona do tego, co się mówiło w pobliskim kościele. Nie należał on do ludzi wierzących, a sam był w nim tylko kilka razy. Jednak na każdym kazaniu słyszał jak kapłan nieprzychylnie wypowiada się na temat wszystkiego, co jest związane z magią czy magami.
– Jednak to nie zmienia faktu, że powinien dostać ode mnie solidnego kopniaka –
Arii obrócił głowę w jej stronę.
– Skoro masz w sobie jeszcze tak dużo siły to może jutro weźmiesz moją robotę, a ja sobie odpocznę? –  zapytał złośliwie się uśmiechając.
– O ty paskudo jedna. Myślisz, że taki jesteś cwany? Czekaj niech no tylko cię złapię to się policzymy – krzyczała Marii.
Arii uciekał ile tylko mógł pomimo osłabienia, ale wiedział, że taka ganianka to dobry sposób na poprawienie humoru wkurzonej przyjaciółki.

Poranek Arii spędził na pakowaniu swoich rzeczy, których i tak nie posiadał wiele. Kilka ubrań to było wszystko, co posiadał oraz kilka pamiątek, które dostał od Marii na każde jego swoje urodziny i cały dobytek był już spakowany. Resztę dnia spędził na sprzątaniu pokoju. Kiedy wreszcie skończył słońce już zbliżało się ku zachodowi, więc pomyślał, że trochę się przejdzie przed spotkaniem z Marii, na które się umówili się podczas śniadania.
Kiedy tak szedł przed siebie przypominały mu się chwile, jakie tutaj spędził, choć nie był on ty nieszczęśliwy to do pełnego szczęścia też nie mógł tego nazwać. Choć niektóre chwile były naprawdę zabawne. Jak to poznał Marii, jak Fugoll ze swoją bandą chcieli podwędzić miód pszczołom i jak ich wtedy pożnie pożądliły, te wycieczki, które organizował sierociniec po lasach czy górach. Na te wspomnienia lekko się uśmiechnął. Uświadomił sobie jak wiele ciekawych i zabawnych chwil spędził z Marii, że byli oni wręcz nie rozłączni. Zupełnie jakby żadna siła tego świata nie była w stanie ich rozdzielić, ale od jutrzejszego dnia to miło się zmienić. Każde z nich pójdzie własną drogą. On podąży ścieżką magii, a Marii będzie wiła się w krętej drodze i niewiadomej przyszłości. Nie podobała mu się perspektywa, że może już nie zobaczyć przyjaciółki, ale nie mógł nic na to poradzić. Gdy tak przez cały czas rozmyślał i w momencie, kiedy zbliżał się do wyjścia, nagle poczuł silny ból z tyłu głowy, który zwalił go z nóg i zanim stracił przytomność słyszał tylko:
Dobra zabierzmy go –
I w tym momencie pogrążył się w ciemnościach.

Arii zaczął powoli otwierać oczy. Poczuł jego głowa miała rozerwać się na pół przez pulsujący wewnątrz niej ból. Gdy chciał się za nią złapać, ale zorientował się, że nie jest w stanie ruszyć rękami. Były one związane liną, która przywiązana była do haka nad jego głową. Zaczął się rozglądać by zorientować się gdzie się znajduje. Niestety przez panującą ciemność niewiele był w stanie zobaczyć. Tylko tyle, że był w jakimś drewnianym pomieszczeniu.
Nagle usłyszał odgłosy zbliżających się kroków, a wraz z nimi coraz to jaśniejsze światło, które na chwilę go oślepiło. Jedynie, co był w stanie dostrzec to zarysy trzech postaci.
– Widzę, że się obudziłeś – powiedział nieznajomy.
Arii od razu rozpoznał czyj to głos.
– Co ty znowu kombinujesz? – zapytał.
Jedynie, co usłyszał to jego śmiech.
– Wiesz właściwie to nic, spełniam jedynie wolę ogółu – powiedział Fugoll z kpiną – Zresztą to powinienem ci podziękować –
– Ciekawe, czego? –
– Gdyby nie ty i ta cała sytuacja sprzed kilku tygodni to nigdy nie uzyskałbym tej pozycji, jaką mnie darzą wszyscy. Aż nie mogę się nadziwić jak to łatwo można manipulować ludźmi wykorzystując nie jasne sytuacje –
Arii starał się zachować kamienną twarz, ale w jego wnętrzu gromadziło się coraz to nowsze pokłady gniewu do stojącego przed nim chłopaka. Do jego uszu doszły odgłosy jakiś rozmów, zupełnie jakby jakaś grupa ludzi rozmawiała ze sobą.
– Co to za miejsce? – zapytał szorstko.
– To starym młynie nieopodal lasu, więc możesz sobie krzyczeć. Nikt cię tu nie usłyszy – powiedział.
Wtedy jeden z dwóch chłopaków, który mu towarzyszył podszedł do niego i powiedział coś szeptem, na co Fugoll tylko kiwną głową.
– Czas zacząć przedstawienie –
Obaj chłopcy podeszli do Ariego i odcięli linę, na której wisiał, ale pozostawili supeł, który unieruchamiał mu nadgarstki i został zaprowadzony do miejsca skąd dobiegały odgłosy rozmów. Został wyprowadzony do miejsca oświetlonego przez lampy i świece przypominające koło, wokół których znajdował się z jakiś tuzin osób. Został on zaprowadzony na sam środek, a jego ręce zostały zawieszone do unoszącego się na linie haka, który momentalnie uniósł się do góry a on wraz z nim. Przypominał teraz bezwładnie wiszącą lalkę na widok, czego wszyscy zaczęli się śmiać. W tym momencie Fugoll wystąpił na środek zwrócony plecami do niego, wskutek czego wszystkie śmiechy ucichły a on zaczął swoją przemowę.
– Witam wszystkich zgromadzonych na tym wyjątkowym wieczorze. Wieczorze, który jak mniemam zapamiętamy wszyscy, a zwłaszcza nasz wyjątkowy gość, którego udało nam się sprowadzić nie bez trudu. Panie i panowie przed państwem Avarii Modrak –
Wszyscy zaczęli krzyczeć i gwizdać w jego kierunku i co chwila krzyczeć coraz to gorsze wyzwiska, które ustały dopiero po chwili, gdy Fugoll podniósł rękę.
– Jak zapewne wiecie jutro masz gość opuści nas zawsze, by studiować magię –
Wszyscy jednocześnie zaczęli krzyczeć, co o tym myślą.
–Jakim prawem? –
– Po co im taki wybryk natury? – krzykną ktoś z tłumu.
Fugoll ponownie podniósł rękę, aby wszystkich uciszyć.
– Zapewne zastanawiacie się, po co w ogóle im taki odmieniec? Ktoś, kto nie panuje nad sobą, kto bez najmniejszych skrupułów jest w stanie zabić. Odpowiedź wydaje się prosta. Chcą go wyszkolić na maszynę do zabijania, by trzymać nas w strachu i niepewności. Nas zwykłych ludzi, którzy nie posiadają, jakiej kolwiek mocy, chcą abyśmy bali się takich potworów. A po co pytacie? Bo chcą nas zdominować, przejąć kontrole nad nami i naszym życiem. Chcą nas sobie podporządkować, bo ich pragnienie władzy nie ma końca. Ale ja wam mówię, że im to się nie uda. Nas zwykłych ludzi jest znacznie więcej i nie jesteśmy tacy głupi i bez silni, na jakich wyglądamy. Nie razem jesteśmy silniejsi od nich wszystkich –
Wszyscy krzyczeli zgodnie na słowa Fugolla i można było w tym wyczuć całkowite poparcie dla jego słów. Arii ze zdumieniem patrzył jak to wszyscy tu zgromadzeni bez najmniejszych oporów wchłaniali każde wypowiedziane przez niego słowo. Nie zależnie czy była to prawda czy też nie.
– Jednak – mówił dalej – są też tacy, co całkowicie są oddani magom, służąc im tylko dla tego, aby mieć z tego własne korzyści, a zasłaniają się idealistycznymi marzeniami, a które są kłamstwem. To są ludzie zepsuci albo zagubieni, którzy są przez magów wykorzystywani. Więc powiecie mi, co powinniśmy teraz zrobić z kimś, kto rzekomo ma zostać jednym z tych oszustów, a tak naprawdę będzie jedynie ich narzędziem do zabijania –
Na te słowa wszyscy spojrzeli między sobą najwyraźniej zastanawiając się nad pomysłem. Jednak Fugoll był na to już przygotowany.
– Pozwólcie, że zaproponuje takie rozwiązanie, jakie nasz gość na długo zapamięta –
Do kręgu wprowadzono metalowy stojak, na którym znajdował się misa wypełniona rozgrzanym węglem, z którego wystawał metalowy pręt. Został on ustawiony niecały metr od czarnowłosego. Czół unoszące się w powietrzu intensywne ciepło. Arii od razu domyślił się, co on chce zrobić.
Jednak zanim to nastąpi dajmy szansę osobie, która się zagubiła, która powinna trzymać się z normalnymi ludźmi, a nie z wynaturzonymi potworami. Przyprowadźcie ją –
Arii myślał, że się przesłyszał i nie nastąpi to, czego się teraz obawiał. Do kręgu zainteresowania weszło dwóch chłopaków, którzy trzymali za ramiona związaną i zakneblowaną brązowowłosą dziewczynę o drobnej twarzy i niebieskich oczach, w których było widać złość.
– Marii – krzyknął.
– Chciałem wam przedstawić jedną z tych zagubionych, która ślepo wierzy, że to, co łączy ich dwójkę to przyjaźń. A tak naprawdę jest wykorzystywana, by to dziwadło mogło zaspokajać swoje zachcianki, o to Marii Divisi. Zresztą niech sama się wypowie i zrozumie swój błąd –
Jeden z chłopaków rozwiązał jej knebel i gdy tylko dziewczyna poczuła, że jest zdolna mówić, nie zamierzała przebierać w słowach, a Arii mógł jedynie się temu przyglądać.
– Ty parszywy szczurze pozbawiony jakiegokolwiek rozumu. Fugoll, co ty znowu odstawiasz słyszysz? Tym razem posunąłeś się za daleko i nie ujdzie ci to płazem ty dwulicowa świnio, masz nas natychmiast wypuścić –
– Was? Chyba nie liczysz na to, że uwolnię tego odmieńcowi i pozwolę mu siać zamęt i zniszczenie, a na sam koniec na pewno nas pozabija. Nie na pewno na to nie pozwolę. A ciebie każe uwolnić dopiero jak zrozumiesz, jakim błędem było zadawanie się z tym potworem. Musisz w końcu zdać sobie sprawę, że byłaś przez niego wykorzystywana –
Dziewczyna patrzyła z niedowierzaniem na chłopaka.
– Jaki błąd? Jakie wykorzystywanie? Fugoll czy ty do reszty zgłupiałeś? Arii nie jest żadnym potworem tylko człowiekiem z krwi i kości jak każdy. Ty to powinieneś wiedzieć najlepiej, bo przecież przez te wszystkie lata często szukałeś okazji, aby uprzykrzyć mu życie –
– Zwykły człowiek mówisz? – zakpił – Chcesz nam wszystkim tu wmówić, że zwykły człowiek może od tak spalić żywcem drugiego człowieka, samym spojrzeniem odpędzić dzikie i wygłodniale pumy lub powodować wiatr by zabijać? Nie kpij sobie z nas, żaden zwykły człowiek nie jest do tego zdolny, a on tak. Wiedziałaś to na własne oczy i ciągle będziesz zaprzeczać prawdzie? – zapytał dobitnie.
Dziewczyna na chwile zamilkła, bo zaskoczył ją fakt, że Fugoll wiedział o tym, co się wydarzyło w lesie i na farmie, ale szybko się otrząsnęła.
– Tak byłam świadkiem wszystkich tych zdarzeń i powiem ci tylko jedno, że dzięki temu zobaczyłam jak Ariemu zależy na drugim człowieku, bo przecież gdyby naprawdę jak to ująłeś mnie wykorzystywał to tej nocy w ogóle by się nie zjawił i by mi nie pomógł. Co do tego, co zaszło na farmie to Arii nikogo nie chciał zabić a tylko ratował farmera przed pewną śmiercią. A jeśli chodzi o to się stało, kiedy jego moc się ujawniła to ty i twoi kumple sami jesteście sobie winni. Nie rób, więc z niego nie wiadomo, jakiego potwora, bo on nim nie jest –
Arii uważnie słuchał. W głębi duszy poczuł przyjemne ciepło na widok jak jego przyjaciółka staje w jego obronie, choć sama nie była w korzystnej sytuacji, ale chłopak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co by ona nie zrobiła nie odwiedzie Fugolla od tego, co zamierza zrobić.
– I jesteś całkowicie pewna tego, co mówisz? – zapytał.
– Tak i nie dam sobie wmówić, że jest inaczej, bo co by była zemnie przyjaciółka, jeśli teraz odwróciła się do niego plecami? Już wole podzielić jego los – powiedziała stanowczo.
Fugoll zwrócił się teraz do tłumu.
– Jak sami widzieliście. Próbowałem wskazać jej drogę, ale woli bardziej towarzystwo tego dziwoląga niż normalnego człowieka. To tylko pokazuje jak bardzo zostało namieszane jej w głowie. Skoro chce to proszę bardzo i nich cierpi tak samo jak on, może wtedy w końcu zrozumie, z kim tak naprawdę się zadaję –
Arii z niepokojem patrzył, dokąd to wszystko zmierzało. Jedynym sposobem na uratowanie Marii było zagranie roli, jaką mu wyznaczył Fugoll. Zaczął się śmiać, co raz głośniej i głośniej starając się był on jak najprawdziwszy. Wszyscy zwrócili swój wzrok na niego.
– Już dawno się tak nie ubawiłem oglądając tak żałosne przedstawienie Fugoll. Jednak muszę ci pogratulować, że udało ci się mnie przejrzeć. A teraz, jeśli łaska zabierz tą głupią dziewuchę, bo już nie mogę znieść jej widoku mówił z obrzydzeniem.
Dziewczyna stała jak osłupiała na słowa przyjaciela, które powiedział.
– Arii, co… co ty mówisz? – ledwo była w stanie mówić.
Na te słowa Fugoll zwrócił się w kierunku zgromadzonych.
– Widzicie w końcu się przyznał, to jest jego prawdziwa natura, którą tak skrzętnie ukrywał, nareszcie pokazał swoje prawdziwe oblicze. Chyba zgodzicie się ze mną, że nie ma, co już tego przedłużać i ukarać go za to, co zrobił –
Wszyscy godnie kiwnęli, choć w oczach, co po niektórych osób można było dostrzec zwątpienie. Fugoll nie czekając zaczął sięgać po rozgrzany metal. Jednak Arii nie zamierzał tak łatwo się poddać.
– A tak przy okazji Fugoll to powiedz czy zawsze byłeś takim tchórzem czy stałeś się nim dopiero teraz? –
Fugoll zatrzymał rękę i spojrzał na niego.
– Coś ty powiedział odmieńcu? –
– To, co słyszałeś. Myślisz, że się nie zorientowałem, po co to wszystko? Opuszczony i oddalony budynek, obezwładnienie mnie i oczywiście ta cała publika. Widzę, że od momentu jak zobaczyłeś przebudzenie mojej mocy zagnieździł się w tobie strach. Wcześniej nie potrzebowałeś tego wszystkiego by mi uprzykrzyć życie. A teraz… jesteś tylko, żałosnym tchórzem, który się mnie boi –
Na twarzy jasnowłosego pojawiła się złość. Od razu podszedł do czarnowłosego, zacisnął mocno pięści i zadał mu silne uderzenie w brzuch. Następnie złapał go za koszulę i przybliżył jego twarz do swojej.
– Zapamiętaj sobie ty odmieńcu. Że ja… –  znowu uderzył w brzuch.
– nie boje się – uderzył go teraz w policzek.
– takich wybryków natury – teraz uderzył w oko.
– Jak ty – teraz uderzył w nos.
Arii lekko się kołysząc spojrzał na Fugolla. Od razu splunął mu w twarz śliną wymieszaną z krwią.
– Wiesz, co planowałem tylko przypalić ci tylko trochę tę gębę, ale widzę, że to będzie za mało – powiedział wycierając twarz – wypalę ci te fioletowe gały – krzyknął odwracając się by sięgnąć po rozgrzane żelazo.
To był właśnie ten moment, na który czekał Arii. Gdy Fugoll zaczął się od niego odwracać podciągnął nogi do góry i z całych sił kopnął go przewracając a sam zaczął się mocniej kołysać. Gdy zbliżył się do metalowego stojaka z całych sił kopnął metalową misę z rozgrzanym węglem w stronę tłumu. Wszyscy uciekli na boki, by nie zostać poparzonym. Po chwili Fugoll wstał na nogi.
– Nie wiem, po co to przedłużasz ty parszywa gnido, ale twój los jest już przesądzony –
Na twarzy Ariego pojawił się niewielki, złośliwy uśmieszek.
– Na twoim miejscu nie był bym tego taki pewien –
I jak na potwierdzenie jego słów pojawiło się kilka płomieni, które momentalnie zaczęły rosnąć i z każdą sekundą zaczęły pochłaniać, co raz większą powierzchnię młyna. Powodem, dlaczego ogień tak szybko się rozprzestrzeniał było to, że ostatnie upalne tygodnie dokładnie wysuszyły drewniany budynek i jego wnętrze. A Arii specjalnie kopnął misę z węglem w stronę zgromadzonych, bo za nimi leżały stosy pustych worków, które momentalnie się zapaliły. Od razu wybuchła panika i wszyscy zaczęli biegać we wszystkie strony, by się wydostać, z co raz bardziej zadymionego budynku.
Fugoll widząc, co się dzieje szybko podniósł wciąż czerwony od ognia pręt i zaczął on iść w stronę Ariego. Jednak jego zamiary zostały przerwane przez jednego ze zgromadzonych.
– Fugoll ogień rozprzestrzenia się zbyt szybko. Jeśli zaraz stąd nie uciekniemy to spłoniemy –
Jasnowłosy, co raz kierował swój wzrok to na Ariego to na rozprzestrzeniający się ogień. Było widać, że jego zdrowy rozsądek walczył z szaleńczymi zachciankami.
– Weźcie dziewczynę. Nich patrzy jak ogień pochłania tego odmieńca – powiedział w końcu kierując się do wyjścia.
Marii próbowała przeciwstawić się oprychom jednak ich siła była większa od jej i chcąc tego czy nie została wywleczona na zewnątrz. Po kilku minutach budynek został opuszczony, a jedynym, kto pozostał był Arii.
Zwisał on tak przyglądając się Rozprzestrzeniającemu się żywiołowi. Z każdą chwilą robiło mu się, co raz cieplej i co raz trudniej było mu oddychać. Z każdą chwilą ogień pochłaniał, co raz większą część młyna. Arii miał nadzieję, że jego plan chociaż po części wypali. Jednak z każdą kolejną minutą był coraz bardziej zdenerwowany obawiając się, że może tu zakończyć swój żywot.
Nagle lina, na której zwisał pękła, a on upadł na podłogę. Szybko się podniósł i od razu zaczął szukać czegoś, dzięki czemu pozbędzie się krępującego jego ręce węzła. Znalazł niewielki nuż i od zaczął go ciąć. Jednak dane narzędzie było niemiłosiernie tępe, a ciągle podnosząca się temperatura utrudniała mu koncentrację. Po kilku morderczych minutach w końcu udało mi się uwolnić ręce i od razu zaczął szukać jakiegoś wyjścia.
Niestety Arii był w nieciekawej sytuacji. Ogień zdążył się już rozprzestrzenić po całym pomieszczeniu. Wtedy dostrzegł niewielkie okno na drugim końcu budynku. Nie zastanawiając się od razu pobiegł w jego stronę. Jednak złośliwy los potrafi się pokazywać w najmniej sprzyjającym momencie.
Kiedy Arii był już dosłownie dwa kroki od okna do jego uszu dobiegł głośny trzask i odruchowo odskoczył do tyłu. Sekundę później w miejscu gdzie stał runęły trawione przez ogień belki, które zablokowały mu wyjście.
Arii zasłaniając twarz przed gorącem zaczął szukać innej drogi ucieczki. Jednak nie dostrzegał już jakiejkolwiek. Stał po środku otoczony przez ścianę ognia, a budynek przypominał teraz bardziej wnętrze palącego się pieca. Z każdą chwilą płomienie były coraz bliżej niego. Zaczął, co raz bardziej kaszleć z powodu, co raz większej ilości dymu. Zakręciło mu się w głowie, przez co upadł na kolana. W piersi czół przeszywający ból z każdym oddechem.
Arii zdał sobie sprawę, że to już koniec.
Spojrzał przed siebie w ogień i nie wiedząc, czemu odczuł wrażenie jakby już kiedyś coś takiego przeżył. Nagle wewnątrz swojej głowy poczuł przeszywający ból. Półprzytomnym wzrokiem znowu spojrzał na ogień i dostrzegł w ni jakąś czarną sylwetkę. Od razu chciał zawołać o pomoc, ale z jego gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
Nieznana postać szła w jego stronę, a on nie wiedząc, czemu z każdą chwilą odczuwał, co raz to większy niepokój. W końcu postać wyszła z ognia, a Ariego ogarnęło przerażenie.
Czy właśnie ujrzał potwora czy jakąś zjawę?
Sam nie wiedział czy było to coś, co przed nim stało. Miało humanoidalny kształty, ale całe ciało było czarne niczym węgiel. Z wyjątkiem jednego miejsca na głowie gdzie znajdowało się oko o kolorze granitu. Było ono skierowane w jego stronę.
~ Oddaj chłopaka, a nic ci się nie stanie ~ rozległ się niski głos, który był zimny niczym metal.
~ Nigdy ~ rozległ się kolejny głos, który należał do młodej kobiety i w którym nie było strachu czy jakiegokolwiek zwątpienia.
Arii nikogo nie widział i nie wiedząc, czemu ten głos wydawał mu się znajomy. Jakby go kiedyś słyszał i był mu bardzo bliski.
Jednak panująca w koło wysoka temperatura i brak powietrza sprawiły, że stracił przytomność. Jedyna rzeczą, jaką udało mu się usłyszeć zanim pochłonęła go ciemność były jakieś trzaski i głos, który go wołał. Później nie było już nic.

– Arii –
Zdawało mu się, że ktoś go woła. Miał wrażenie, że głos pochodził jakby z daleka.
– Arii –
Znowu ktoś go wołał, ale tym razem głos wydawał głośniejszy. Chciał spojrzeć w stronę skąd on pochodził, ale jedynie, co dostrzegł to ciemność. Wydawało mu się, że ten głos należał do kogoś, kogo on zna.
– Arii do jasnej cholery obuć się, albo ci przyłożę –
Tym razem mu się nie wydawało, a on bardzo dobrze znał ten głos. Czarnowłosy od razu wziął głęboki oddech i zaczął kaszleć. Zaczął powoli otwierać oczy i zdał sobie sprawę, że leży na ziemi. Powoli wstał do pozycji siedzącej. Pierwsze, co zobaczył to twarz Marii zalana łzami. Dziewczyna od razu się na niego rzuciła i objęła.
– Ty głupku… coś ty sobie myślał? Bałam się, że tam zginąłeś idioto – mówiła załamanym głosem.
Arii również ją objął.
– Przepraszam – powiedział jej do ucha cichym głosem.
Marii rozpłakała się na całego i płakała w jego ramie. Arii nie miał nic przeciwko temu. Wiedział, że jego przyjaciółka potrzebuje wyrzucić z siebie te wszystkie nagromadzone emocje. Wtedy Arii zauważył palący się budynek. Na samo wspomnienie, że tam był coś ściskało mu żołądek. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, w jakim przed chwilą był niebezpieczeństwie.
Kiedy tak rozmyślał ktoś stanął obok nich. To był Flethec.
– Widzę, że nawet ostatniego dnia nie potrafi pan się obejść bez kłopotów panie Mordrak – powiedział poważnym głosem.
Arii smutno się uśmiechnął.
– Wygląda na to, że ma pan rację panie Flethec – powiedział cicho ciągle przyglądając się palącemu budynkowi.
Mężczyzna westchnął z rezygnacją.
– Chodźcie… zaprowadzę was do dyrektora – powiedział pomagając wstać obydwojgu.

Następnego ranka po całym sierocińcu rozniosła się wieść, że Fugoll został oddany w ręce strażników miejskich. O z tym, co miało miejsce minionej nocy nie wszyscy byli w stanie od razu uwierzyć. Tymczasem bohater nocnej przygody stał przed głównym wejściem sierocińca i czekając na swój transportu pogrążył się w rozmowie z dyrektorem Breebem.
– Co teraz stanie się z Fugollem? – zapytał chłopak.
– Cóż jego przewinie jest dość poważne i mino to, że jest jeszcze młody to z pewnością zostanie poddany procesowi i ukarany jak dorosły – powiedział.
– Denerwujesz się? – zapytał nagle dyrektor.
Chłopak przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
– Po części tak, ale bardziej odczuwam podniecenie na myśl o tym, że będę się uczył magii –
– Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz chłopcze. Słyszałem, że wielu młodych ludzi wyobraża sobie bóg wie, co, a rzeczywistość ukazała im się już mniej kolorowa –
– Nie musi się pan martwić dyrektorze, nie ważne, jaka okaże się rzeczywistość ja ją zaakceptuje taką, jaką jest – powiedział poważnie.
Mężczyzna delikatnie się uśmiechną, bo słowa, jakie usłyszał od chłopaka wskazywały na to, że jest on o wiele bardziej dojrzały niż wskazywał na to jego młody wiek.
– Chyba nadjeżdża twój transport –
Arii zwrócił się w skazanym kierunku i po chwili stanął przed nim niewielki powóz zaprzęgnięty przez cztery konie o brązowej maści. Na drewnianych drzwiach widniała tarcza z pięcioramienną gwiazdą, co z pewnością był herb szkoły. Sam środek transportu nie opływał w luksusy. Arii wziął swój worek by wsiąść, ale i jego wzrok, co chwila spoczywał na otwartych drzwiach sierocińca, co nie uszło czyjejś uwadze.
– Szukasz jeszcze kogoś? – zapytał mężczyzna.
– Myślałem, że Marii przyjdzie się pożegnać. Zresztą nigdy nie lubiła pożegnań. Zresztą ja również –
Chłopak zapakował swój worek na powóz, a w momencie, kiedy wchodził do powozu ponownie odezwał się dyrektor.
 – Wiesz na twoim miejscu jeszcze bym jej nie skreślał –
Chłopak nie rozumiejąc słów mężczyzny odwrócił się i zobaczył biegnącą w ich kierunku brązowowłosą dziewczynę, która zatrzymała się tuż przed powozem próbując złapać oddech.
– Z … zdążyłam – wysapała.
Chłopak jedynie stanął we wejściu i skrzyżował ręce na piersi.
– Widzę, że jednak przyszłaś się pożegnać –
Dziewczyna wyprostowała się i na jej spoconej twarzy pojawił się niewinny uśmiech. W następnej sekundzie rzuciła w chłopaka walizką, przez co stracił równowagę i upadł na podłogę przygnieciony wagą niepozornego bagażu. Następnie dziewczyna weszła do środka i stanęła nad nim.
– Czy ty naprawdę myślałeś, że pozbędziesz się mnie tak łatwo? Nic z tego jadę z tobą – powiedziała ze złośliwym uśmiechem na twarzy.
– Co takiego? – krzyknął na cały głos, a oczy o mało nie wyszły mu z orbit.
– Wyjaśnicie to między sobą już w drodze – powiedział dyrektor zamykając drzwi – Może pan jechać – powiedział do woźnicy i powóz ruszył w drogę.
Kiedy Arii otrząsną się z szoku usiadł po przeciwnej stronie przyjaciółki i spojrzał na nią swoim badawczym spojrzeniem wiedząc, że będzie się ona gęsto tłumaczyć.