środa, 30 maja 2018

ROZDZIAŁ 2


Arii zaczął powoli otwierać powieki ukazując swoje nietypowe fioletowe oczy. Czuł się strasznie zmęczony. Zupełnie jakby ktoś pozbawił go wszystkich sił. Samo wstanie, by usiąść sprawiały, że mięśnie wydawały z siebie trudny do wytrzymania ból. Rozglądając się po pomieszczeniu, zdał sobie sprawę, że znajduje się w swoim pokoju. Przez szybę w dachu zauważył świecące gwiazdy i oba księżyce. Zgadywał, że jest już bardzo późno godzina. Kolejnym odkryciem była śpiąca Marii oparta o jego łóżko. Niewiele rozumiejąc, postanowił obudzić swoją przyjaciółkę. Po chwili dziewczyna zaczęła powoli otwierać zaspane oczy, ale gdy tylko spojrzała na chłopaka i od razu się rozbudziła.
– Arii nareszcie się obudziłeś… całe szczęście, że nic ci nie jest… myślałam, że nie żyjesz – biegała tak po całym pomieszczeniu, powtarzając jakieś niezrozumiałe dla niego zdania.
W końcu nie wytrzymał.
– Marii! – krzyknął, a dziewczyna momentalnie się uspokoiła.
Chłopak odczekał chwile, by się uspokoić.
– Możesz mi powiedzieć jak się znalazłem w swoim pokoju? I dlaczego ty tu jesteś?  – zapytał spokojnie.
Nie, żeby obecność przyjaciółki była dla niego jakimś problemem, bo dziewczyna nieraz już gościła w jego pokoju. Jednak w nocy wszystkie dziewczyny powinny znajdować się w wyznaczonym dla nich skrzydle. Marii miała już odpowiedzieć, gdy usłyszeli pukanie do drzwi, przez które wszedł Flythec uważnie przyglądając się chłopakowi.
– Widzę, że pan, Avari się obudził – powiedział spokojnym głosem – więc radziłbym doprowadzić się do porządku, bo dyrektor chce z tobą rozmawiać –
Po plecach chłopaka spłynął zimny pot, gorączkowo zastanawiając, co mogło się stać, kiedy był nieprzytomny. Czyżby Fugoll i jego banda go w coś wrobili? Spojrzał na dziewczynę, ale ona również wyglądała na zaskoczoną tym wezwaniem. Nie zastanawiając się długo, postanowił dowiedzieć się, o co chodzi, ale nie było to takie proste. Przy pierwszej próbie wstania zakręciło mu się w głowie i stracił równowagę. Od upadku uratowali go Marii i Flythec, pomagając mu stanąć na nogi.
– W porządku? – zapytała dziewczyna
– Tak jestem tylko trochę zmęczony – odpowiedział
I tak dzięki pomocy mężczyzny i dziewczyny ruszył ku gabinetowi dyrektora.

W pokoju znajdowało się dwóch starszych mężczyzn, którzy ze sobą rozmawiali, a raczej jeden zasypywał ciągłą serią pytań, na które ten drugi udzielał niejednoznaczne odpowiedzi. Pierwszym mężczyzną był to dyrektor Breeb, mężczyzna po sześćdziesiątce, średniego wzrostu, łysiejący, posiadający niewielką kozią bródkę, ubrany był w swój odświętny strój, który swoje już przeszedł. Drugi mężczyzna był podobnego wieku, ale ubrany w długą błękitną szatę, miał siwe włosy i brodę, która sięgała do pasa, a jego twarz wyrażała jedynie spokój.
– Powiesz mi w końcu, co zamierzasz zrobić z chłopakiem? –
– Przecież już ci mówiłem, chce tylko sprawdzić, czy chłopak ma predyspozycje –
– Akurat… chcesz raczej sprawdzić, jak niebezpieczny on jest –
Obydwaj znali się bardzo dobrze, ponieważ obydwaj wychowywali się w sierocińcu, którego on jest teraz dyrektorem. I pomimo tego, że jego przyjaciel wyjechałby rozwijać swoje magiczne zdolności, by zostać magiem i przez co odwiedzał go coraz rzadziej, jednak nie sprawiło to by ich przyjaźń, w jakim kimkolwiek stopniu ucierpiała. Za każdym razem, gdy się widzieli, bardzo chętnie opowiadali o swoich ostatnich przeżyciach, jak i wspominaniu dawnych czasów, ale nie tym razem.
– Raczej sprawdzić jak duży potencjał posiada, bo nie ukrywam, że przed tym całym zamieszaniem wyczułem duże skupisko dziwnej energii –
– Jak to dziwnej? –
– Nie ukrywam, że ten chłopak bezwątpienia ma moc, jednak mam wrażenie, że jest w niej coś jeszcze. Zresztą po przesłuchaniu tych chłopaków, zbadaniu ich ran, jak i miejsca zdarzenia zgaduje, że to może być nietypowa magia –
– Co masz na myśli? –
– Wybacz, ale więcej wole nie mówić, bo to są wyłącznie moje przypuszczenia na podarcie, których nie mam dowodów. A zresztą czy mógłbyś mi coś powiedzieć na jego temat? –
– Cóż to trochę dziwny chłopak, jeśli mam być szczery –
– Mianowicie? –
Chłopak jest dość skryty w sobie, zwykle trzyma się na uboczu i z nikim prawie nie rozmawia, a z powodu kilku dziwnych incydentów z jego udziałem. Wszyscy wychowankowie boją się z nim przebywać. No z wyjątkiem jednej dziewczyny, która jako jedyna jest jego jedyną przyjaciółką. A tak poza tym jest to spokojny i bardzo bystry chłopak. Z tego, co mówili mi nauczyciele, ma zawsze najwyższe wyniki w nauce, ale lubi chadzać własnymi drogami. A z tego, co słyszałem to bardzo często przechadza się po pobliskim lesie –
– Czy były z nim jakieś problemy? –
– Cóż ten chłopak trafił do nas w wieku sześciu lat. Od samego początku śniły mu się koszmary, przez które budził się z krzykiem w środku nocy. By zapewnić, chociaż spokój innym chłopcom przydzieliłem mu niewielki pokój na poddaszu. Zresztą był ku temu też inny powód. – powiedział zrezygnowanym głosem
– Co chcesz przez to powiedzieć? –
 Po tym, jak się tu pojawił inni chłopcy, z którymi dzielił pokój, zaczęli się skarżyć na ciągłe zmęczenie. Myślałem, że to z powodu niewyspania. Wiesz, jakie potrafią być dzieci. Tydzień później zaczęli mieć wysokie gorączki i kaszel wiec podejrzewałem grypę, ale po kolejnym tygodniu zaczęły śnić im się koszmary. Ciągle powtarzali coś o przerażającym monstrum, które mieszkało w cieniu. Co prawda nie wierzyłem w te brednie, ale z obawy, że ten chłopiec może rozprzestrzeniać jakąś chorobę, postanowiłem go odizolować od pozostałych. Od razu sprowadziłem uzdrowiciela, ale po przebadaniu wszystkich stwierdził, że nic im nie dolega oraz nie potrafił stwierdzić, co wywołało u nich te symptomy. Dwa dni później wszyscy chłopcy byli zdrowi i tryskali energią, a on sam zaczął unikać innych –
– A co z pozostałymi przypadkami? –
Dyrektor sierocińca, westknął tylko, podszedł do pobliskiego regału, by wziąć szklaną butelkę niebieskiego wysoko procentowego płynu, nalał sobie szklankę, wziął łyk i zaczął opowiadać.
Czarodziej nie przerywał, tylko cierpliwie wysłuchiwał, co jego przyjaciel mówił, analizując każde słowo. A gdy skończył, mag gwizdnął i powiedział:
– Widzę, że faktycznie nie miałeś z nim lekko –
– Daj spokój, gdy tylko przypominam sobie to wszystko, to od razu zaczyna boleć mnie głowa – powiedział odstawiając pustą już szklankę na miejsce.
Mężczyzna miał już coś powiedzieć, ale przerwało mu pukanie do drzwi
– Wejść – powiedział dyrektor.

Chłopak szedł powolnym krokiem przez puste korytarze w towarzystwie nauczyciela i przyjaciółki, cały czas pogrążając się w rozmyślaniu. Zmęczenie zaczynało powoli ustępować, dzięki czemu mógł już chodzić o własnych siłach. Nawet nie zauważył, kiedy stanęli przed drzwiami gabinetu dyrektora. Kiedy chłopak i dziewczyna zrobili krok do przodu, ręka Flytheca spoczęła na ramieniu Marii.
– Wybacz, ale dyrektor chce się widzieć jedynie z nim. A teraz, choć zaprowadzę cię do pokoju, jest już późno – powiedział spokojnie.
Marii spojrzała na Ariego, ale on tylko lekko się uśmiechnął na znak, że wszystko w porządku i chcą czy nie dziewczyna poszła za nauczycielem, zostawiając go samego. Gdy tylko zniknęła chłopak zapukał lekko, a kiedy usłyszał głośne ‘’ Wejść ’’ otworzył drzwi.
Od jego ostatniej wizyty gabinet nic się nie zmienił.
Był to wciąż niewielki pokój z jednym oknem, wewnątrz którego pod ścianą stały półki pełne książek na dowolne tematy oraz regał, wewnątrz którego dyrektor trzymał najważniejsze dokumenty oraz swój ulubiony alkohol. Na podłodze leżał bardzo stary i wysłużony dywan. Pośrodku stało stare, dębowe biurko, o które opierał się teraz dyrektor Breeb, a w jednym z dwóch foteli siedział nieznany mu dotąd mężczyzna.
Arii lubił ten pokój ze względu na znajdujące się tu książki, które chętnie czytał, kiedy za karę musiał tu siedzieć, a chęć, z jaką zagłębiał się w treść sprawiała, że otaczający go świat przestawał dla niego istnieć. Natomiast dyrektor nigdy nie potrafił się nadziwić, z jaką szybkością i łatwością potrafił on czytać tak opasłe książki, które normalnemu człowiekowi zajęłoby kilka tygodni na ich przeczytanie i zrozumienie, to jemu wystarczyła na to godzina.
– Pan mnie wzywał dyrektorze?
– Avarii chłopcze myślałem, że obudzisz się dopiero jutro. Dobrze się czujesz?
– Tak – skłamał
– W takim razie chciałbym przedstawić ci mojego znajomego Dugeba – przedstawił wstającego mężczyznę – jest on wysłannikiem ze Stowarzyszenia, który … –
– Wystarczy Breeb, to, że jestem magiem nie oznacza, że nie umiem się przedstawić – przerwał dyrektorowi i podniósł rękę w kierunku chłopaka – Vars Dugeb miło mi poznać panie…
– Avarii… Avarii Mordrak, ale proszę mi mówić Arii – odwzajemnił gest.
Nagle w drugiej ręce mężczyzny pojawiła się długa laska, której koniec uderzył o głowę chłopaka.
– Auu… co pan wyrabia? – zapytał zły, masując sobie obolałe miejsce
– To za kłamanie o swoim stanie zdrowia, nigdy nie okłamuj maga, jeśli nie wiesz jak, zresztą twoje ciało samo cię zdradza. – powiedział z powagą.
Chłopak stał i patrzył na niego bykiem, ale szybko się opanował.
– Dobrze, w takim razie Arii chciałbym się dowiedzieć, co pamiętasz, zanim straciłeś przytomność? –
Chłopak dziwiąc się temu pytaniu opowiedział wszystko, co zaszło między nim a Fugolem, pomijając parę szczegółów.
– A co wtedy czułeś? Jakie targały tobą uczucia? –
– Tak szczerze to nie jestem pewien, bo nie za dobrze pamiętam tamten moment… ale wydaje mi się, że czułem złość, gniew i wydaje mi się, że coś jeszcze, ale nie jestem pewien 
Mag pogładził się chwile po brodzie, zastanawiając przez chwilę się nad czymś.
– A teraz ostatnie pytanie, czy chciałbyś zostać magiem? –
Chłopakowi zdawało, że się przesłyszał, bo przecież to nie mogło być aż tak proste.
– Przepraszam bardzo, ale mógłby pan powtórzyć, bo chyba się przesłyszałem. –
– Pytam, czy nie chciałbyś zostać magiem –
Arii słysząc tę odpowiedź pomyślał, że stojący naprzeciw niego mężczyzna nabija się z niego, jednak postanowił zachować spokój.
– Pan wybaczy, ale czemu zadaje pan tak oczywiste pytanie? – spytał chłopak.
– Bo chciałem zobaczyć jak zareagujesz – odpowiedział, puścił do niego oko i łobuzersko się uśmiechając.
Ariemu o mało szczęka nie opadła z niedowierzania. Zawsze uważał, że mag to człowiek poważny i opanowany, a nie jakiś dowcipniś, który stroi sobie żarty. Już miał coś powiedzieć, gdy mężczyzna wykonał gest, by usiadł w fotelu, co też uczynił.
Mężczyzna położył ręce na czole i sercu chłopaka.
– Zamknij oczy – rozkazał – a teraz posłuchaj wyobraź sobie pokój, wewnątrz którego będzie znajdować się twoja dusza i świadomość – mówił dalej spokojnym głosem.
Chłopak nie bardzo rozumiejąc zrobił, co mu kazano, zamkną oczy i jedynie, co widział to ciemność. Mijały minuty, a on nie zobaczył wskazanego pomieszczenia, a im bardziej chciał go zobaczyć tym większa irytacja go ogarniała. Kiedy miał już otworzyć oczy usłyszał czyjś głos.
~ Magowie to ludzie, którzy panują nad energia, dlatego muszą być stale skupieni, a do tego potrzebna jest wola i cierpliwość ~
Nie widząc skąd ten głos pochodził Arii postanowił z niej skorzystać. Rozluźnił wszystkie swoje mięśnie, a umysł uspokoił, czuł jakby w tej pozycji spędził kilka godzin, choć w rzeczywistości minęło kilka minut.
– Możesz otworzyć oczy – usłyszał głos
Gdy je otworzył, jego oczom ukazał się prosty, biały, kwadratowy pokój, wewnątrz którego nie było drzwi czy okien czy też, jakich kolwiek mebli, z wyjątkiem stojącego naprzeciw niego Varsa Dugeba, który wesoło się uśmiechał.
– Proszę, proszę… jak na pierwszy raz to całkiem nieźle –
– Gdzie jesteśmy? – zapytał chłopak
– Jesteśmy wewnątrz twojego umysłu, a ściślej mówiąc w miejscu gdzie styka się dusza z ciałem –
– Skoro jesteśmy wewnątrz mojej głowy, to, jakim cudem pan też tu jest? – zapytał zaciekawiany.
– Powiecmy, że się wprosiłem, ale mniejsza o to. Aby sprawdzić czy posiadasz talent magiczny musisz zajrzeć do szkatułki, w której powinna się znajdować twoja magiczna moc –
Chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu, ale niczego nie zauważył.
– Ale tu nic nie ma – odpowiedział
– Jesteś tego pewien? A co trzymasz w ręce? – zapytał czarodziej.
Chłopak spojrzał na swoje ręce, na których nie wiadomo jak spoczywała piękna, ręcznie wykona z czarnego drewna szkatułka, po bokach, której znajdowało się po jednym kamieniu szlachetnym, a na lekko, wypuchłym wieczku było ich aż pięć, a każdy był innego koloru.
Kiedy podniósł rękę by ją odtworzyć ze zdenerwowania ręka lekko mu zadrżała, bo nie wiedział, czego ma się spodziewać.
Gdy ręka spoczęła na wieczku, chłopak na chwilę się zatrzymał, bo narastający w nim strach potęgował się z każda chwilą. Nie wiedział skąd go nachodziły te obawy, ale wiedział, że jeśli ich nie przezwycięży to nigdy nie zostanie magiem. Nie mógł przecież pozwolić, aby zwykły strach zadecydował o jego losie, bo wierzył, że zostanie magiem jest mu przeznaczone i jednym ruchem otworzył szkatułkę.
Przez moment nie dowierzał temu, co widzi myślał, że ma zwidy, ale szybko pogodził się bolesną prawdą. Szkatułka była pusta, nie było w niej nic tylko czerwony materiał, który przyozdabiał jej wnętrze.
Nagle poczuł pustkę i rozczarowanie, czół jak jego serce przeszywa trudny do zniesienia ból, że nie zostanie kimś, kim marzył, że los po raz kolejny zadrwił sobie z niego w dość paskudny sposób.
– Widzę, że posmutniałeś czy coś się stało? – zapytał mag
Nagle Arii poczuł narastającą w nim wściekłość do stojącego przed nim mężczyzny. Czy ten stary pacan nie widzi, że szkatułka jest pusta, a może lubi szydzić z tych, którym się nie udało. Takie myśli wypełniały jego umysł, co tylko potęgowało narastającą w min wściekłość.
– Ponieważ nie posiadam mocy, szkatułka jest pusta – powiedział próbując zachować spokój.
– Nie posiadasz mocy mówisz – odparł czarodziej – a jak mi w takim razie wyjaśnisz to – wskazał ręką do góry.
Gdy chłopak podniósł głowę we wskazanym kierunku nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Przed nim unosiła się gigantyczna, niebieska kula światła, która wprost emanowała energią i pięknem dając wrażenie, że żyje. Była niczym słońce na niebie, do którego wystarczyło wyciągnąć rękę, aby go dotknąć. Nie wiadomo jak długo by tak stał i się jej przyglądał, gdyby mag nie wyrwał go z tego letargu.
– Chyba najwyższy czas wracać? – zapytał
Chłopak tylko kiwną głową na znak zgody i zamkną oczy. Gdy je otworzył znów był w gabinecie dyrektora Breeba.
– I jaki werdykt? – zapytał dyrektor
– Powiem ci tylko tyle, że chłopak może zacząć się powoli pakować – odpowiedział wesoło Dugeb.
Arii nie wierzył w to, co słyszy. Poczuł w sobie takie szczęście i energię, że ból i zmęczenie momentalnie zniknęło, że aż wyskoczył z fotela cały czas podskakując się śmiejąc. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, co robi i się momentalnie uspokoił.
– Przepraszam – powiedział zmieszany chłopak
– Skoro wszystko skończone to najwyższy czas byś wrócił do łóżka. Jest już dość późna godzina – powiedział dyrektor
Chłopak się pożegnał i wyszedł kierując się do swojego pokoju, a uśmiech na jego twarzy nie znikł przez całą drogę, wiedząc, że z powodu szczęścia, jakie go ogarniało i tak prędko nie zaśnie.

Gdy drzwi tylko się zamknęły dyrektor zwrócił się do swojego przyjaciela.
– Pierwszy raz w życiu widzę żeby ten chłopak tak szczerze się uśmiechał. I co znalazłeś coś ciekawego? – zapytał
– Muszę przyznać, że chłopak posiada imponujące pokłady mocy magicznej, po za tym sam odnalazł drogę do swojego umysłu i to dość szybko, co rzadko, komu się. Sam chłopak wywarł na mnie dość pozytywne wrażenie. Będzie z niego ciekawy nowicjusz – odpowiedział zadowolony mag.
– A znalazłeś coś jeszcze? –
– Szczerze to nie, wszystko wydawało się w znakomitym porządku, nie było śladu po tej dziwnej energii, zupełnie jakby jej tam nie było –
– Jesteś pewien, że wtedy coś poczułeś, a może ci się zdawało? –
– Nie jestem całkowicie pewien, że poza jego własną energią wyczułem coś jeszcze, ale nie jestem pewien, co to mogłoby być. Zresztą niezbyt dokładnie sprawdziłem chłopaka, bo nie miałem na to zbyt dużo czasu, bo mógł się jeszcze zorientować, co robie.
– Co zamierzasz z nim teraz zrobić? –
– Na razie będę go tylko obserwował, a na dalsze działania poczekam na dalszy rozwój wypadków, aż dowiem się, z czym mam do czynienia – odpowiedział tajemniczo.
Już był przy drzwiach i miał wyjść, kiedy powiedział jeszcze
– Ale musze przyznać, że rzadko, kiedy w jednym miejscu można spotkać dwójkę dzieci posiadających ciekawe zdolności – i wyszedł z gabinetu zostawiając zdziwionego Breeba samego.

***************************************************************

Witam wszystkich, którzy tu jeszcze zaglądają.
Chciałbym was przeprosić, że pomimo mojego pierwotnego zapewnienia, że co tydzień będzie pojawiać się nowy rozdział dopiero teraz pojawił się kolejny.
Podejrzewam, że wszyscy zwątpili już że cokolwiek się pojawi.
więc chciałbym wam teraz złożyć ostatnią obietnicę.
Nie wiem ile czasu zajmie mi ukazanie kolejnego rozdziału, ale mogę wam obiecać, że przynajmniej dwa razy w miesiącu ukaże się nowy rozdział.
Dlatego bardzo was przepraszam i zapraszam do kolejnych rozdziałów.

Kuraj

P.S. Wszelkie komentarze mile widziane :)