Arii zaczął powoli otwierać powieki ukazując swoje nietypowe
fioletowe oczy. Czuł się strasznie zmęczony. Zupełnie jakby ktoś pozbawił go wszystkich
sił. Samo wstanie, by usiąść sprawiały, że mięśnie wydawały z siebie trudny do
wytrzymania ból. Rozglądając się po pomieszczeniu, zdał sobie sprawę, że
znajduje się w swoim pokoju. Przez szybę w dachu zauważył świecące gwiazdy i
oba księżyce. Zgadywał, że jest już bardzo późno godzina. Kolejnym odkryciem
była śpiąca Marii oparta o jego łóżko. Niewiele rozumiejąc, postanowił obudzić
swoją przyjaciółkę. Po chwili dziewczyna zaczęła powoli otwierać zaspane oczy,
ale gdy tylko spojrzała na chłopaka i od razu się rozbudziła.
– Arii nareszcie się obudziłeś… całe szczęście, że nic ci
nie jest… myślałam, że nie żyjesz – biegała tak po całym pomieszczeniu, powtarzając
jakieś niezrozumiałe dla niego zdania.
W końcu nie wytrzymał.
– Marii! – krzyknął, a dziewczyna momentalnie się uspokoiła.
Chłopak odczekał chwile, by się uspokoić.
– Możesz mi powiedzieć jak się znalazłem w swoim pokoju? I
dlaczego ty tu jesteś? – zapytał
spokojnie.
Nie, żeby obecność przyjaciółki była dla niego jakimś
problemem, bo dziewczyna nieraz już gościła w jego pokoju. Jednak w nocy
wszystkie dziewczyny powinny znajdować się w wyznaczonym dla nich skrzydle.
Marii miała już odpowiedzieć, gdy usłyszeli pukanie do drzwi, przez które
wszedł Flythec uważnie przyglądając się chłopakowi.
– Widzę, że pan, Avari się obudził – powiedział spokojnym
głosem – więc radziłbym doprowadzić się do porządku, bo dyrektor chce z tobą
rozmawiać –
Po plecach chłopaka spłynął zimny pot, gorączkowo zastanawiając,
co mogło się stać, kiedy był nieprzytomny. Czyżby Fugoll i jego banda go w coś
wrobili? Spojrzał na dziewczynę, ale ona również wyglądała na zaskoczoną tym
wezwaniem. Nie zastanawiając się długo, postanowił dowiedzieć się, o co chodzi,
ale nie było to takie proste. Przy pierwszej próbie wstania zakręciło mu się w
głowie i stracił równowagę. Od upadku uratowali go Marii i Flythec, pomagając
mu stanąć na nogi.
– W porządku? – zapytała dziewczyna
– Tak jestem tylko trochę zmęczony – odpowiedział
I tak dzięki pomocy mężczyzny i dziewczyny ruszył ku
gabinetowi dyrektora.
W pokoju znajdowało się dwóch starszych mężczyzn, którzy ze
sobą rozmawiali, a raczej jeden zasypywał ciągłą serią pytań, na które ten
drugi udzielał niejednoznaczne odpowiedzi. Pierwszym mężczyzną był to dyrektor
Breeb, mężczyzna po sześćdziesiątce, średniego wzrostu, łysiejący, posiadający
niewielką kozią bródkę, ubrany był w swój odświętny strój, który swoje już
przeszedł. Drugi mężczyzna był podobnego wieku, ale ubrany w długą błękitną
szatę, miał siwe włosy i brodę, która sięgała do pasa, a jego twarz wyrażała
jedynie spokój.
– Powiesz mi w końcu, co zamierzasz zrobić z chłopakiem? –
– Przecież już ci mówiłem, chce tylko sprawdzić, czy chłopak
ma predyspozycje –
– Akurat… chcesz raczej sprawdzić, jak niebezpieczny on jest
–
Obydwaj znali się bardzo dobrze, ponieważ obydwaj
wychowywali się w sierocińcu, którego on jest teraz dyrektorem. I pomimo tego,
że jego przyjaciel wyjechałby rozwijać swoje magiczne zdolności, by zostać
magiem i przez co odwiedzał go coraz rzadziej, jednak nie sprawiło to by ich przyjaźń,
w jakim kimkolwiek stopniu ucierpiała. Za każdym razem, gdy się widzieli,
bardzo chętnie opowiadali o swoich ostatnich przeżyciach, jak i wspominaniu
dawnych czasów, ale nie tym razem.
– Raczej sprawdzić jak duży potencjał posiada, bo nie ukrywam,
że przed tym całym zamieszaniem wyczułem duże skupisko dziwnej energii –
– Jak to dziwnej? –
– Nie ukrywam, że ten chłopak bezwątpienia ma moc, jednak mam
wrażenie, że jest w niej coś jeszcze. Zresztą po przesłuchaniu tych chłopaków,
zbadaniu ich ran, jak i miejsca zdarzenia zgaduje, że to może być nietypowa
magia –
– Co masz na myśli? –
– Wybacz, ale więcej wole nie mówić, bo to są wyłącznie moje
przypuszczenia na podarcie, których nie mam dowodów. A zresztą czy mógłbyś mi
coś powiedzieć na jego temat? –
– Cóż to trochę dziwny chłopak, jeśli mam być szczery –
– Mianowicie? –
– Chłopak jest dość skryty w sobie,
zwykle trzyma się na uboczu i z nikim prawie nie rozmawia, a z powodu kilku
dziwnych incydentów z jego udziałem. Wszyscy wychowankowie boją się z nim
przebywać. No z wyjątkiem jednej dziewczyny, która jako jedyna jest jego jedyną
przyjaciółką. A tak poza tym jest to spokojny i bardzo bystry chłopak. Z tego,
co mówili mi nauczyciele, ma zawsze najwyższe wyniki w nauce, ale lubi chadzać
własnymi drogami. A z tego, co słyszałem to bardzo często przechadza się po
pobliskim lesie –
– Czy były z nim jakieś problemy? –
– Cóż ten chłopak trafił do nas w wieku sześciu lat. Od
samego początku śniły mu się koszmary, przez które budził się z krzykiem w
środku nocy. By zapewnić, chociaż spokój innym chłopcom przydzieliłem mu
niewielki pokój na poddaszu. Zresztą był ku temu też inny powód. – powiedział
zrezygnowanym głosem
– Co chcesz przez to powiedzieć? –
– Po tym, jak się tu
pojawił inni chłopcy, z którymi dzielił pokój, zaczęli się skarżyć na ciągłe
zmęczenie. Myślałem, że to z powodu niewyspania. Wiesz, jakie potrafią być
dzieci. Tydzień później zaczęli mieć wysokie gorączki i kaszel wiec
podejrzewałem grypę, ale po kolejnym tygodniu zaczęły śnić im się koszmary. Ciągle
powtarzali coś o przerażającym monstrum, które mieszkało w cieniu. Co prawda
nie wierzyłem w te brednie, ale z obawy, że ten chłopiec może rozprzestrzeniać
jakąś chorobę, postanowiłem go odizolować od pozostałych. Od razu sprowadziłem
uzdrowiciela, ale po przebadaniu wszystkich stwierdził, że nic im nie dolega
oraz nie potrafił stwierdzić, co wywołało u nich te symptomy. Dwa dni później
wszyscy chłopcy byli zdrowi i tryskali energią, a on sam zaczął unikać innych –
– A co z pozostałymi przypadkami? –
Dyrektor sierocińca, westknął tylko, podszedł do pobliskiego
regału, by wziąć szklaną butelkę niebieskiego wysoko procentowego płynu, nalał
sobie szklankę, wziął łyk i zaczął opowiadać.
Czarodziej nie przerywał, tylko cierpliwie wysłuchiwał, co jego
przyjaciel mówił, analizując każde słowo. A gdy skończył, mag gwizdnął i powiedział:
– Widzę, że faktycznie nie miałeś z nim lekko –
– Daj spokój, gdy tylko przypominam sobie to wszystko, to od
razu zaczyna boleć mnie głowa – powiedział odstawiając pustą już szklankę na
miejsce.
Mężczyzna miał już coś powiedzieć, ale przerwało mu pukanie
do drzwi
– Wejść – powiedział dyrektor.
Chłopak szedł powolnym krokiem przez puste korytarze w
towarzystwie nauczyciela i przyjaciółki, cały czas pogrążając się w
rozmyślaniu. Zmęczenie zaczynało powoli ustępować, dzięki czemu mógł już
chodzić o własnych siłach. Nawet nie zauważył, kiedy stanęli przed drzwiami
gabinetu dyrektora. Kiedy chłopak i dziewczyna zrobili krok do przodu, ręka
Flytheca spoczęła na ramieniu Marii.
– Wybacz, ale dyrektor chce się widzieć jedynie z nim. A teraz,
choć zaprowadzę cię do pokoju, jest już późno – powiedział spokojnie.
Marii spojrzała na Ariego, ale on tylko lekko się uśmiechnął
na znak, że wszystko w porządku i chcą czy nie dziewczyna poszła za
nauczycielem, zostawiając go samego. Gdy tylko zniknęła chłopak zapukał lekko,
a kiedy usłyszał głośne ‘’ Wejść ’’ otworzył drzwi.
Od jego ostatniej wizyty gabinet nic się nie zmienił.
Był to wciąż niewielki pokój z jednym oknem, wewnątrz
którego pod ścianą stały półki pełne książek na dowolne tematy oraz regał,
wewnątrz którego dyrektor trzymał najważniejsze dokumenty oraz swój ulubiony
alkohol. Na podłodze leżał bardzo stary i wysłużony dywan. Pośrodku stało
stare, dębowe biurko, o które opierał się teraz dyrektor Breeb, a w jednym z
dwóch foteli siedział nieznany mu dotąd mężczyzna.
Arii lubił ten pokój ze względu na znajdujące się tu
książki, które chętnie czytał, kiedy za karę musiał tu siedzieć, a chęć, z jaką
zagłębiał się w treść sprawiała, że otaczający go świat przestawał dla niego
istnieć. Natomiast dyrektor nigdy nie potrafił się nadziwić, z jaką szybkością
i łatwością potrafił on czytać tak opasłe książki, które normalnemu człowiekowi
zajęłoby kilka tygodni na ich przeczytanie i zrozumienie, to jemu wystarczyła
na to godzina.
– Pan mnie wzywał dyrektorze?
– Avarii chłopcze myślałem, że obudzisz się dopiero jutro.
Dobrze się czujesz?
– Tak – skłamał
– W takim razie chciałbym przedstawić ci mojego znajomego
Dugeba – przedstawił wstającego mężczyznę – jest on wysłannikiem ze
Stowarzyszenia, który … –
– Wystarczy Breeb, to, że jestem magiem nie oznacza, że nie
umiem się przedstawić – przerwał dyrektorowi i podniósł rękę w kierunku
chłopaka – Vars Dugeb miło mi poznać panie…
– Avarii… Avarii Mordrak, ale proszę mi mówić Arii –
odwzajemnił gest.
Nagle w drugiej ręce mężczyzny pojawiła się długa laska,
której koniec uderzył o głowę chłopaka.
– Auu… co pan wyrabia? – zapytał zły, masując sobie obolałe
miejsce
– To za kłamanie o swoim stanie zdrowia, nigdy nie okłamuj maga,
jeśli nie wiesz jak, zresztą twoje ciało samo cię zdradza. – powiedział z powagą.
Chłopak stał i patrzył na niego bykiem, ale szybko się
opanował.
– Dobrze, w takim razie Arii chciałbym się dowiedzieć, co
pamiętasz, zanim straciłeś przytomność? –
Chłopak dziwiąc się temu pytaniu opowiedział wszystko, co
zaszło między nim a Fugolem, pomijając parę szczegółów.
– A co wtedy czułeś? Jakie targały tobą uczucia? –
– Tak szczerze to nie jestem pewien, bo nie za dobrze
pamiętam tamten moment… ale wydaje mi się, że czułem złość, gniew i wydaje mi
się, że coś jeszcze, ale nie jestem pewien
–
Mag pogładził się chwile po brodzie, zastanawiając przez
chwilę się nad czymś.
– A teraz ostatnie pytanie, czy chciałbyś zostać magiem? –
Chłopakowi zdawało, że się przesłyszał, bo przecież to nie
mogło być aż tak proste.
– Przepraszam bardzo, ale mógłby pan powtórzyć, bo chyba się
przesłyszałem. –
– Pytam, czy nie chciałbyś zostać magiem –
Arii słysząc tę odpowiedź pomyślał, że stojący naprzeciw niego
mężczyzna nabija się z niego, jednak postanowił zachować spokój.
– Pan wybaczy, ale czemu zadaje pan tak oczywiste pytanie? –
spytał chłopak.
– Bo chciałem zobaczyć jak zareagujesz – odpowiedział, puścił
do niego oko i łobuzersko się uśmiechając.
Ariemu o mało szczęka nie opadła z niedowierzania. Zawsze uważał,
że mag to człowiek poważny i opanowany, a nie jakiś dowcipniś, który stroi
sobie żarty. Już miał coś powiedzieć, gdy mężczyzna wykonał gest, by usiadł w
fotelu, co też uczynił.
Mężczyzna położył ręce na czole i sercu chłopaka.
– Zamknij oczy – rozkazał – a teraz posłuchaj wyobraź sobie
pokój, wewnątrz którego będzie znajdować się twoja dusza i świadomość – mówił
dalej spokojnym głosem.
Chłopak nie bardzo rozumiejąc zrobił, co mu kazano, zamkną
oczy i jedynie, co widział to ciemność. Mijały minuty, a on nie zobaczył wskazanego
pomieszczenia, a im bardziej chciał go zobaczyć tym większa irytacja go
ogarniała. Kiedy miał już otworzyć oczy usłyszał czyjś głos.
~ Magowie to ludzie, którzy panują nad energia, dlatego
muszą być stale skupieni, a do tego potrzebna jest wola i cierpliwość ~
Nie widząc skąd ten głos pochodził Arii postanowił z niej
skorzystać. Rozluźnił wszystkie swoje mięśnie, a umysł uspokoił, czuł jakby w
tej pozycji spędził kilka godzin, choć w rzeczywistości minęło kilka minut.
– Możesz otworzyć oczy – usłyszał głos
Gdy je otworzył, jego oczom ukazał się prosty, biały,
kwadratowy pokój, wewnątrz którego nie było drzwi czy okien czy też, jakich
kolwiek mebli, z wyjątkiem stojącego naprzeciw niego Varsa Dugeba, który wesoło
się uśmiechał.
– Proszę, proszę… jak na pierwszy raz to całkiem nieźle –
– Gdzie jesteśmy? – zapytał chłopak
– Jesteśmy wewnątrz twojego umysłu, a ściślej mówiąc w
miejscu gdzie styka się dusza z ciałem –
– Skoro jesteśmy wewnątrz mojej głowy, to, jakim cudem pan
też tu jest? – zapytał zaciekawiany.
– Powiecmy, że się wprosiłem, ale mniejsza o to. Aby
sprawdzić czy posiadasz talent magiczny musisz zajrzeć do szkatułki, w której
powinna się znajdować twoja magiczna moc –
Chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu, ale niczego nie
zauważył.
– Ale tu nic nie ma – odpowiedział
– Jesteś tego pewien? A co trzymasz w ręce? – zapytał
czarodziej.
Chłopak spojrzał na swoje ręce, na których nie wiadomo jak
spoczywała piękna, ręcznie wykona z czarnego drewna szkatułka, po bokach,
której znajdowało się po jednym kamieniu szlachetnym, a na lekko, wypuchłym wieczku
było ich aż pięć, a każdy był innego koloru.
Kiedy podniósł rękę by ją odtworzyć ze zdenerwowania ręka
lekko mu zadrżała, bo nie wiedział, czego ma się spodziewać.
Gdy ręka spoczęła na wieczku, chłopak na chwilę się
zatrzymał, bo narastający w nim strach potęgował się z każda chwilą. Nie
wiedział skąd go nachodziły te obawy, ale wiedział, że jeśli ich nie
przezwycięży to nigdy nie zostanie magiem. Nie mógł przecież pozwolić, aby
zwykły strach zadecydował o jego losie, bo wierzył, że zostanie magiem jest mu
przeznaczone i jednym ruchem otworzył szkatułkę.
Przez moment nie dowierzał temu, co widzi myślał, że ma
zwidy, ale szybko pogodził się bolesną prawdą. Szkatułka była pusta, nie było w
niej nic tylko czerwony materiał, który przyozdabiał jej wnętrze.
Nagle poczuł pustkę i rozczarowanie, czół jak jego serce
przeszywa trudny do zniesienia ból, że nie zostanie kimś, kim marzył, że los po
raz kolejny zadrwił sobie z niego w dość paskudny sposób.
– Widzę, że posmutniałeś czy coś się stało? – zapytał mag
Nagle Arii poczuł narastającą w nim wściekłość do stojącego
przed nim mężczyzny. Czy ten stary pacan nie widzi, że szkatułka jest pusta, a
może lubi szydzić z tych, którym się nie udało. Takie myśli wypełniały jego umysł,
co tylko potęgowało narastającą w min wściekłość.
– Ponieważ nie posiadam mocy, szkatułka jest pusta –
powiedział próbując zachować spokój.
– Nie posiadasz mocy mówisz – odparł czarodziej – a jak mi w
takim razie wyjaśnisz to – wskazał ręką do góry.
Gdy chłopak podniósł głowę we wskazanym kierunku nie mógł
uwierzyć w to, co widzi. Przed nim unosiła się gigantyczna, niebieska kula
światła, która wprost emanowała energią i pięknem dając wrażenie, że żyje. Była
niczym słońce na niebie, do którego wystarczyło wyciągnąć rękę, aby go dotknąć.
Nie wiadomo jak długo by tak stał i się jej przyglądał, gdyby mag nie wyrwał go
z tego letargu.
– Chyba najwyższy czas wracać? – zapytał
Chłopak tylko kiwną głową na znak zgody i zamkną oczy. Gdy
je otworzył znów był w gabinecie dyrektora Breeba.
– I jaki werdykt? – zapytał dyrektor
– Powiem ci tylko tyle, że chłopak może zacząć się powoli
pakować – odpowiedział wesoło Dugeb.
Arii nie wierzył w to, co słyszy. Poczuł w sobie takie
szczęście i energię, że ból i zmęczenie momentalnie zniknęło, że aż wyskoczył z
fotela cały czas podskakując się śmiejąc. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z
tego, co robi i się momentalnie uspokoił.
– Przepraszam – powiedział zmieszany chłopak
– Skoro wszystko skończone to najwyższy czas byś wrócił do
łóżka. Jest już dość późna godzina – powiedział dyrektor
Chłopak się pożegnał i wyszedł kierując się do swojego
pokoju, a uśmiech na jego twarzy nie znikł przez całą drogę, wiedząc, że z
powodu szczęścia, jakie go ogarniało i tak prędko nie zaśnie.
Gdy drzwi tylko się zamknęły dyrektor zwrócił się do swojego
przyjaciela.
– Pierwszy raz w życiu widzę żeby ten chłopak tak szczerze
się uśmiechał. I co znalazłeś coś ciekawego? – zapytał
– Muszę przyznać, że chłopak posiada imponujące pokłady mocy
magicznej, po za tym sam odnalazł drogę do swojego umysłu i to dość szybko, co rzadko,
komu się. Sam chłopak wywarł na mnie dość pozytywne wrażenie. Będzie z niego
ciekawy nowicjusz – odpowiedział zadowolony mag.
– A znalazłeś coś jeszcze? –
– Szczerze to nie, wszystko wydawało się w znakomitym
porządku, nie było śladu po tej dziwnej energii, zupełnie jakby jej tam nie
było –
– Jesteś pewien, że wtedy coś poczułeś, a może ci się
zdawało? –
– Nie jestem całkowicie pewien, że poza jego własną energią
wyczułem coś jeszcze, ale nie jestem pewien, co to mogłoby być. Zresztą niezbyt
dokładnie sprawdziłem chłopaka, bo nie miałem na to zbyt dużo czasu, bo mógł
się jeszcze zorientować, co robie.
– Co zamierzasz z nim teraz zrobić? –
– Na razie będę go tylko obserwował, a na dalsze działania
poczekam na dalszy rozwój wypadków, aż dowiem się, z czym mam do czynienia –
odpowiedział tajemniczo.
Już był przy drzwiach i miał wyjść, kiedy powiedział jeszcze
– Ale musze przyznać, że rzadko, kiedy w jednym miejscu
można spotkać dwójkę dzieci posiadających ciekawe zdolności – i wyszedł z
gabinetu zostawiając zdziwionego Breeba samego.
***************************************************************
Witam wszystkich, którzy tu jeszcze zaglądają.
Chciałbym was przeprosić, że pomimo mojego pierwotnego zapewnienia, że co tydzień będzie pojawiać się nowy rozdział dopiero teraz pojawił się kolejny.
Podejrzewam, że wszyscy zwątpili już że cokolwiek się pojawi.
więc chciałbym wam teraz złożyć ostatnią obietnicę.
Nie wiem ile czasu zajmie mi ukazanie kolejnego rozdziału, ale mogę wam obiecać, że przynajmniej dwa razy w miesiącu ukaże się nowy rozdział.
Dlatego bardzo was przepraszam i zapraszam do kolejnych rozdziałów.
Kuraj
P.S. Wszelkie komentarze mile widziane :)